Hrabia Gustaw Przeździecki, widząc dobrze rozwijający się dom w Derdach (ok. 2 km od Walendowa), podarował również Zgromadzeniu w 1896 roku folwark Walendów (dom mieszkalny, zabudowania gospodarcze, młyn, stawy i 575 morgów ziemi). Zamieszkały w nim dwie lub trzy siostry, które doglądały gospodarstwa, ale podlegały przełożonej w Derdach (dzisiaj część miejscowości Łazy). Aktem notarialnym majątek ten został przepisany na Zgromadzenie dopiero w styczniu 1908 roku, jednak pod warunkiem opuszczenia Derd w ciągu trzech lat. Dlatego w tym samym roku siostry w Walendowie rozpoczęły budowę zakładu, do którego w roku 1913 przeniosły się z Derd wraz z wychowankami. Budowa klasztoru trwała jeszcze kilka lat ze względu na brak funduszy, a potem pierwszą wojnę światową. Siostry wprowadziły się do niego dopiero po pierwszej wojnie światowej.
Mimo zniszczeń wojennych, które dotknęły gospodarstwo, i biedy liczba wychowanek stale wzrastała. W roku 1925 było ich 75, a w 1931 już 113. Od 1928 roku wychowanki podzielono na dwie klasy (grupy wychowawcze). Liczba sióstr w tym okresie wynosiła ponad 20.
W 1930 roku rozpoczęto budowę obszernej kaplicy, ponieważ dotąd funkcjonowała mała kaplica w Zakładzie, która nie mieściła już sióstr, wychowanek oraz wiernych przychodzących na nabożeństwa. W części łączącej kaplicę z domem zakonnym sióstr planowano: infirmerię, ambulatorium i aptekę (obecnie są tu pokoje gościnne i ambulatorium domowe). Przełożoną w Walendowie była wtedy m. Waleria Wilczyńska. Jako przełożona i asystentka w Walendowie najwięcej przyczyniła się do rozbudowy i zorganizowania pracy w okresie międzywojennym, w czasie okupacji oraz po II wojnie światowej. We wznoszeniu świątyni brały udział również siostry wraz z wychowankami, które zajmowały się dostarczaniem i podawaniem cegieł pracownikom. Budową kierował bezinteresownie przyjaciel domu – inż. arch. Stanisław Futasewicz. Kaplicę konsekrował abp Stanisław Gall 12 września 1934 roku.
Na wniosek Ministerstwa Sprawiedliwości w roku 1936 zaczęto organizować w Walendowie Penitencjarną Kolonię Rolną, która miała chronić kobiety skazane po raz pierwszy z wyrokiem nie większym niż 10 lat przed zgubnym wpływem recydywistek. Z dotychczasowych wychowanek utworzono jedną klasę, a drugą klasę stanowiły więźniarki, których liczba dochodziła do 100. Kolonistki pracowały w polu i na gospodarstwie, a zimą uczyły się czytać, pisać, robót ręcznych, szycia. Ceniąc sobie zamianę więzienia na pobyt w Walendowie, kobiety nie uciekały, a często bywały wstrząsające nawrócenia i stanowcza wola odmiany życia.
Wraz z wybuchem drugiej wojny światowej Ministerstwo Sprawiedliwości zwolniło kobiety przebywające w Kolonii Rolnej. Pozostało tylko kilka kolonistek, które nie miały dokąd wracać. 17 sierpnia 1940 roku władze niemieckie zaczęły przysyłać więźniarki, których liczba dochodziła do 100 kobiet. Po zniesieniu Kolonii Rolnej 1 marca 1944 roku władze niemieckie przysyłały nieletnie dziewczęta, skazane na zakład poprawczy, które z chwilą wybuchu powstania warszawskiego powróciły do swych rodzin. Te, które pozostały w Walendowie, dołączono do starszych wychowanek.
W czasie powstania warszawskiego dom w Walendowie był miejscem schronienia dla kapłanów (wśród nich 10 jezuitów z Rakowieckiej), ludności cywilnej i powstańców. Tutaj również ukryli ojcowie jezuici obraz Matki Bożej Łaskawej, Patronki Warszawy. Już 2 sierpnia zjawiło się około 200 powstańców z lasu, którzy prosili o pożywienie i nocleg. Na wiadomość, że Niemcy wysiedlają ludność Warszawy do obozu w Pruszkowie, siostry udały się tam i przez dwa miesiące dojeżdżając, ratowały kogo tylko się dało: wyciągały z obozu, pomagały pożywieniem, ubraniem, bielizną. Uratowały między innymi 22 siostry naszego Zgromadzenia, wielu księży ze Starówki (w tym 9 jezuitów), bp. Karola Niemirę i Krystynę Czetwertyńską – wnuczkę fundatora Walendowa. Napływający wciąż z Warszawy uchodźcy zajęli wszystkie budynki mieszkalne, łącznie ze strychami i piwnicami. Brakowało pomieszczeń. Lokowali się więc w budynkach gospodarczych, oborze, ogrodzie. Siostry oddały im wszystko, co było można. We własnych sypialniach były tak ściśnięte, że nawet przejścia nie było między łóżkami, a niekiedy trzeba było zadowolić się ławką w refektarzu. Przełożona m. Waleria Wilczyńska nikomu nie odmawiała pomocy.
Zaraz po wojnie rozdzielono dziewczęta na grupę młodszych wychowanek i tzw. „starszych”. W roku 1947 wznowiono współpracę z Ministerstwem Sprawiedliwości organizując Zakład Poprawczy. W końcu grudnia przywieziono 22 nieletnie dziewczęta z więzienia w Fordonie, a w kilka dni później dowieziono ich 51.Wiele z nich siostry przygotowały chrztu świętego i Pierwszej Komunii Świętej, przerabiały program szkoły podstawowej systemu semestralnego z wstępnym przygotowaniem zawodowym.
Ministerstwo Oświaty zorganizowało w Walendowie roczny Kurs Pedagogiki Specjalnej dla zakonnic – kierowniczek zakładów specjalnych. Jesienią przeprowadzono pierwszą serię wykładów. W ciągu roku słuchaczki kursu nadsyłały prace piśmienne, a jesienią 1947 roku odbyła się druga, również sześciotygodniowa, seria wykładów i zakończenie kursu. Wykładowcami byli: dr Maria Grzegorzewska, dr Natalia Han-Ilgiewicz, dr Zofia Szymańska i inne. W kursie wzięło udział około 30 sióstr ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia oraz siostry z paru innych zgromadzeń.
26 czerwca 1947 roku kard. August Hlond prymas Polski, wizytując parafię w Nadarzynie, odwiedził Walendów i udzielił sakramentu bierzmowania 120 dziewczętom z Walendowa i Derd oraz pracownikom.
Od lutego do maja 1950 roku przeprowadzano likwidację zakładu poprawczego, wychowanki przewieziono do Oryszewa. 29 marca 1950 władze komunistyczne upaństwowiły całe gospodarstwo rolne (284 ha ziemi) z budynkami gospodarczymi, oficyną i inwentarzem (m.in. 19 koni, 34 krowy). Zgromadzeniu pozostawiono kaplicę, dom klasztorny, ogródek i trochę gruntu przy domu. 17 maja – na podstawie Porozumienia zawartego między przedstawicielami Rządu i Episkopatu – zwrócono Zgromadzeniu m.in.: 5 ha ziemi, ogród, 1 konia, 2 krowy, 12 świń, 128 szt. drobiu, 10 owiec, 7 kóz, cieplarnię, piekarnię w oficynie, 10 uli, wóz, bryczkę, narzędzia rolnicze.
5 grudnia 1966 roku wybuchł pożar w zakładzie. Kilka oddziałów straży pożarnej gasiło ogień, który zagrażał całemu budynkowi. Spłonęło 1/3 dachu, magazyn odzieżowy, zniszczeniu uległa sypialnia, świetlica, pralnia i prasownia. Ksiądz Prymas nadesłał pismo z wyrazami współczucia i swoim błogosławieństwem. Zakład odwiedziło wiele życzliwych osób, które pomogły szybko doprowadzić zakład do używalności. Odbudowując go, unowocześniono i ulepszono wnętrze pod niejednym względem.
Od roku 1952 rozpoczął swą działalność Dom Pomocy Społecznej dla Dorosłych Kobiet – Chorych Psychicznie. Od 30 kwietnia 1974 roku do 30 czerwca 1990 zakład w Walendowie był pod Zarządem Zrzeszenia Katolików „Caritas”. W Domu Pomocy Społecznej chore kobiety miały zapewnioną całodobową opiekę pielęgniarską i pełen zakres usług opiekuńczych i rehabilitacyjnych. Objęte były terapią zajęciową, ergoterapią i muzykoterapią. Organizowano dla nich imprezy okolicznościowe i wycieczki. Jednak w sytuacji niemożności dostosowania zakładu do standardu określonego ustawą o pomocy społecznej, DPS w Walendowie zlikwidowano 31 sierpnia 2006 roku. Podopieczne przeniesiono głównie do DPS-ów na terenie woj. mazowieckiego.
Równolegle z pracą w DPS-ie siostry prowadziły inne formy opieki nad dziećmi i młodzieżą z okolicy. Od 1962 roku prowadziły katechezę w parafii. W latach 1976-1986 – także przedszkole dla 30 dzieci pracowników i miejscowej ludności.
Wspomnienia sióstr z początków istnienia domu zakonnego w Walendowie
Miałam 26 lat jak przyjęła mnie matka Aniela Popławska. Przeznaczono mnie do Walendowa. Było nas tam tylko trzy – s. Benigna, s. Zofia i ja – wtedy jeszcze postulantka. A gospodarstwo było duże! 15 włók ziemi, ze 100 morgów stawów, 50 krów, 24 konie…
Trzeba było wstawać o pierwszej w nocy, obudzić 10 dojarek, przypilnować dojenia i chłodzenia mleka i do godziny 5. wyprawić je do Warszawy na targ (a mleka było 140 garnców, ok. 560 l, dzienny utarg dochodził do 20 rubli). Potem dopiero myłam się, ubierałam postulancki czepek i szłam do Derd na Mszę Świętą. W Derdach było wtedy 24 siostry.”
Wspomnienia sióstr z czasu okupacji
Siódmego dnia wojny Matka Przełożona otrzymała ostrzeżenie, by ewakuować zakład i dom, chronić młodzież przed niemieckim żołdactwem, uciekać. Wszyscy zaczęli szykować się do drogi. Wieczorem nastąpił wymarsz, któremu towarzyszył płacz i zdenerwowanie. Siostry staruszki nie czuły się na siłach by uciekać, inne pragnęły zostać, by strzec domu i opiekować się chorym kapelanem. Ostatecznie została s. Waleria, s. Ernesta, s. Zofia, s. Bogumiła i 17 starszych wychowanek. Zaprzęgnięto konie do wozów, załadowano żywność. Jeszcze pożegnanie w kaplicy – szloch – ogólna absolucja i Komunia św. jako WIATYK. Wyjechali w noc, w ciemność.
Siostra Norberta z wychowankami, wszystkie obładowane tobołami wyruszyły na piechotę. Nazajutrz nadciągnęły wojska niemieckie. Rozlokowały się w zakładzie i budynku administracyjnym. Dom sióstr zostawili w spokoju. 9 września wróciły s. Augustyna i s. Regina, które poszły w stronę Piaseczna. 3 października powróciła Matka Przełożona z siostrami i dziećmi. Uciekając do Warszawy, przetrwały tam cały okres obrony Stolicy, a po zajęciu przez Niemców wróciły do domu. Po ustaniu pierwszych działań wojennych zakład zaczął się zapełniać. Od sierpnia 1940 roku władze więzienne zaczęły przysyłać kobiety skazane na karę więzienia. Wśród nich były też skazane za oblanie żołnierza niemieckiego kwasem siarkowym, za ukrywanie oficera polskiego, za nielegalny wypiek chleba. Prawie od początku wojny obowiązki Kapelana w Walendowie pełnił o. Marian Nowak SJ. Pobyt jego oraz brata Aleksego Lizały, okazał się opatrznościowy. W kaplicy brakowało ławek. Bracia zakupili dębowe deski i przystąpili do pracy według własnych planów. Brat Lizała i brat Lewandowski wykonali razem 48 ławek i 40 klęczników. Bracia robili też drewniaki i szereg innych przedmiotów gospodarczych. Pod kierunkiem o. Nowaka w 1941 roku przeprowadzono malowanie kaplicy.
1 marca 1944 roku na rozkaz Generalnego Gubernatora w Krakowie zniesiono Kolonię Rolną i zabrano kobiety, a na ich miejsce przysłano nieletnie dziewczęta skazane na umieszczenie w zakładzie poprawczym. W dalszym ciągu wychowawczynią była s. Bożena.
1 sierpnia dwie siostry wróciły z Warszawy z wiadomością o powstaniu. Następnego dnia zjawiło się około 200 powstańców z lasu. Prosili o pożywienie i nocleg. Byli zmęczeni, zmoknięci, bez broni. Potwierdzili wieści o powstaniu. Przez szereg następnych dni towarzyszył im huk dział, detonacje bomb i łuna od pożarów.
Pierwszym przybyłym do Walendowa był o. Rosiak. Wyglądał strasznie; skrwawiony, rozgorączkowany. Wszystkich jezuitów na Rakowieckiej Niemcy wtłoczyli do małej piwnicy i przez okna zsiekli granatami. Niektórych dobijali strzałami z rewolweru. Ojciec Rosiak wydostał się spod martwych ciał współbraci, nadludzkim wysiłkiem wydobył się z piwnicy i czołgając się po ziemi pod ochroną nocy przedostał się poza teren Warszawy. Do Walendowa szedł na przełaj, omijając drogi i szosy, na których mógłby spotkać Niemców. Za nim wydostało się jeszcze dziewięciu, przyszli później do Walendowa. Był to o. Mońko, o. Kisiel, o. Kwas, o. Piskorek, o. Jędrusik, brat Korczak. Na wiadomość, że Niemcy wysiedlają ludność Warszawy do obozu w Pruszkowie, siostry udały się tam i przez dwa miesiące dojeżdżając ratowały kogo tylko się dało; wyciągały z obozu, pomagały pożywieniem, ubraniem, bielizną. Wyratowane zostały między innymi 22 siostry: s. Róża i siostry: Alojza, Anzelma, Anatolia, Berchmansa, Balbina, Brygida, Cypriana, Anastazja, Edwarda, Filipina, Germana, Józefata, Justyna, Klara, Majela, Magdalena, Malezja, Szczęsna, Szczepana, Sabina, Rozalia. Wywieziono ponad 100 wychowanek do Oświęcimia i 22 siostry do Niemiec: s. Alojza, s. Anuncjata, s. Chryzostoma, s. Eufemia, s. Cherubina, s. Celina, s. Fortunata, s. Emilia, s. Hieronima, s. Hilaria, s. Jacenta, s. Ludwina, s. Macieja, s. Nikodema, s. Reginalda, s. Salwatora, s. Wiesława, s. Wincentyna, s. Wacława, s. Zygmunta i Józia – postulantka. Wyratowano też wielu księży ze Starówki. Liczna ich grupa przybyła do Walendowa; m.in. jezuici – o. Holak, o. Ostrowski, bracia Buczko, Grzelak, Łukawski, Milnik, Szafran, Szymański. Weszli ze śpiewem „Serdeczna Matko…”. Uwolniono też ks. biskupa Niemirę, o. Rzeczkowskiego, p. Krystynę Czetwertyńską – wnuczkę fundatora Walendowa i innych. Ciężko chorego o. Rotha i rannego br. Klimkiewicza przywieziono na wozie.
Napływający wciąż z Warszawy uchodźcy zajęli wszystkie budynki mieszkalne, łącznie ze strychami i piwnicami. Brakowało pomieszczeń. Lokowali się więc w budynkach gospodarczych, oborze, ogrodzie. Siostry oddały im wszystko, co było można oddać. We własnych sypialniach były tak ściśnięte, że nawet przejścia między łóżkami były zajęte i trzeba niekiedy było zadowolić się ławką w refektarzu zamiast łóżka. Matka Waleria nikomu nie odmawiała. Dzieliła się wszystkim, a to wszystko topniało w oczach.
Ważne wydarzenia
Choć Walendów położony jest poza miastem, to jednak nawiedzany był przez wielkie osobistości.
W 1920 roku dom odwiedził nuncjusz papieski Achilles Ratti, który dwa lata później został papieżem Piusem XI.
W 1927 roku – kard. Aleksander Kakowski i ówczesny nuncjusz msgr Marmaggi.
15 września 1958 roku z okazji 50-lecia samodzielnego istnienia domu w Walendowie, przebywał w domu prymas Polski kard. Stefan Wyszyński.
Inne wydarzenia Zgromadzeniowe:
Od stycznia do września 1962 roku siostry w Walendowie „gościły” obraz Matki Bożej Częstochowskiej.
W latach: 1962 – 1966 odbywały się ceremonie ślubów wieczystych Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.
W roku 1970 przeprowadzona została II sesja Kapituły Generalnej Zgromadzenia.